poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Szwajcaria najlepszy kraj!

Szwajcaria dzieli sie na trzy części, niemiecką, włoską i francuską.
Najwięcej czasu spędziłem w części włoskiej - pomijajac najlepsze
krajobrazy, to mieszkancy wydali mi sie tam najbardziej mili i
otwarci. Przejeżdżając przez wioski i miasteczka, to życie tam
wygladalo wrecz sielankowo. Dziewczęta ładne. W niemieckiej części
było prawie równie przyjemnie, a jedynie góry mniejsze. Jako, że lubię
kontemplowac mapy, to musiałem robić na osobnosci, bo niemal
natychmiast zjawial sie ktos gotow nieść pomoc. W sumie najmniej
podobało mi sie we francuskiej części, widoki robily najmniejsze
wrazenie (choc sytuację ratował widoczny w oddali Mont Blanc),
miasteczka po drodze jakieś takie niemrawe i podobne do siebie. Ludzie
juz jakoś nie az tak mili i uśmiechnięci, choć podziekowaniom przy
kasie w supermarkecie zdawało się nie być konca. Genewa choć ladnie
położona nad jeziorem, to zupelnie bez rewelacji, szara, nieciekawa
zabudowa, a chodniki zalepione gumą do żucia. Chyba najwieksza
atrakcją miasta jest fontanna wyrzucajaca ze 40 metrow w górę strumień
wody. No i Wielki Zderzacz Hadronow, z tym, ze on już pod ziemią.

Rowerem po Szwajcarii podrozuje się przyjemnie nie tylko ze względu na
krajobrazy. Na drogach, zwlaszcza w górskich kurortach, porusza sie
pełno znakomitych samochodów. Nie brakuje zarowno nowych samochodów
sportowych z wyższej polki, o mocy ponad 500 KM, jak i pięknej
klasycznej motoryzacji. Bardzo czesto widywalem znakomicie utrzymane
samochody z lat 50-tych i 60-tych, zazwyczaj z kierowcami z roczników
jeszcze wczesniejszych.

Jako, ze do wielu miejsc ciężko dotrzeć, to czesto używają tam
helikopterów, zwlaszcza do transportu podwieszonych na linie towarow.
Podczas jednego z noclegow spalem nad urwiskiem, ponizej ktorego
przebiegała nie uzywana juz droga (samochody jeździły równolegle
wybudowanym tunelem). Tego ranka obudzil mnie bardzo głośny dźwięk
helikoptera, który zdawał sie jeszcze zblizac. W momencie gdy
zaczynalem wygladac z namiotu by zobaczyc co sie dzieje i czy
przylecieli po mnie, to sam namiot ju z mocno falowal. Okazalo sie, ze
helikopter zawisl na wysokosci mojego namiotu, moze z 15 metrow w
prostej linii ode mnie. Nie wiem czy pilot mnie widzial, bo zajety byl
manewrowaniem maszyna podczas gdy ludzie ponizej podczepiali ladunek,
a ja bylem za niewielkimi krzakami i rzedem drzew w namiocie w
zielonym kolorze, ale ja widzialem go jak na dloni. Wyrazy podziwu dla
umiejetnosci pilota, nie mial praktycznie marginesu bezpieczenstwa, po
jednej stronie niezbyt szerokiej jezdni przepasc, po drugiej niemal
pionowe zbocze i rotorem niemal zahaczal o drzewa. Na koniec jeszcze
wyladowal na tej jezdni.

Niestety w Szwajcarii prawie wszystko jest drogie. Chleb kosztuje w
przeliczeniu powyzej 10 zl (choć jest znakomity), cheeseburger w
McDonald's 9 zl, a 100 zl nie wystarczy na przejechanie zwyklym
osobowym pociągiem w drugiej klasie nawet 50 km. Kebab to 35-40 zl,
nie jadłem, ale widzialem jak inni jedli.

Często miałem problem z wyrzuceniem śmieci, wielokrotnie zdarzało sie,
ze przy drodze stało siedem różnych pojemników (na puszki aluminiowe,
na szklo biale, brazowe, zielone, na kartony po napojach, na
makulature, na kupy po psach, na odpadki organiczne), a ja kilometrami
wiozlem opakowanie po jogurcie, bo nie bylo zwyklego śmietnika.

A teraz dojechalem pociagiem, autobusem i rowerem za Gap, i po
pozywnej kolacji 2500 kcal ide spac.

1 komentarz:

  1. Ho ho ho. Bogaty wpis na bloga panie, tak jak ta Szwajcaria. Tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń