sobota, 4 sierpnia 2012

Jak w Alpy to tylko do Lichtensteinu

Jestem w Szwajcarii, choc jeszcze w zasiegu austriackich sieci
komorkowych. Zaczyna sie ciekawsza czesc wyprawy. Jutro z rana
przejade przez Lichtenstein. Poza widokami musi tam naprawde nie byc
nic wartego uwagi, skoro przewodnik sposrod atrakcji w tym malym kraju
juz na trzecim miejscu wymienia fabryke skądinąd porządnych
elektronarzedzi Hilti. Stolica Vaduz musi byc szczególnie nudnym
miejscem, cytuje za przewodnikiem: "It may technically be an European
capital but it is unlikely to interest a tourist for any length of
time". Wyglada więc na to, że zwiedzanie Liechtensteinu potrwa
dokladnie tyle ile trwa przejechanie go wzdłuż.

Pozniej zamierzam dojechac do Chur, a stamtąd pociągiem do St. Moritz,
najstarszego na świecie kurortu narciarskiego. Linia kolejowa jest
najwyzej poprowadzona linia w Europie (jesli dobrze pamietam wjezdza
na ponad 2200 m. n.p.m.), nalezy ona do listy swiatowego dziedzictwa
UNESCO, a widoki sa ponoc wysmienite. A potem wracam na rowerze do
Chur wjezdzajac na podobna wysokosc i jade dalej na zachod.

1 komentarz:

  1. Panie to wychodzi, że tym tempem za 1,5-tygodnia, najdalej za 2 będziesz nad Atlantykiem w Portugalii ;). Dajesz, dajesz

    OdpowiedzUsuń