poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Daj zyc!

Wycieczka dobiegla konca. Jako, ze nie wyznaczylismy sobie zbyt wielu celow, to wszystkie udalo sie zrealizowac. Uczestnicy wyprawe zniesli dobrze nie liczac skory na twarzy. Niemal rownie dobrze spisal sie sprzet. Ja zlapalem kapcia zaraz po wyjezdzie z terminalu, natomiast w rowerze Jakuba doszlo do blahej usterki uniemozliwiajacej skuteczne (a w zasadzie jakiekolwiek) przeprowadzenie manewru hamowania. Na szczescie jedyny hamulec udalo sie naprawic przy uzyciu plastikowych opasek zaciskowych, nakretki i podkladki. Sznurki od snopowiazalki w roli odciagow namiotu spisaly sie znakomicie, natomiast jezeli chodzi o poszycie namiotu, to urwaniu ulegla tak pomijalnie mala liczba elementow, ze nie warto o tym wspominac.

Jako, ze glupi ma zawsze szczescie, to udalo nam sie zaoszczedzic po 3 Euro unikajac zakupu karty czlonkowskiej Hostelling International koniecznej w hostelu, w ktorym spedzalismy ostatnia noc-na nasze szczescie akurat zapsula sie drukarka.

Kilka statystyk z wyprawy:
- w ciagu 8 dni przejechalismy ok. 420 kilometrow rowerem i 220 autobusem
-srednia predkosc wynosila zazwyczaj ok 15-16 km/h, natomiast predkosc podrozna na plaskich odcinkach wahala sie pomiedzy 19 a 22 km/h
-najwyzsza zdobyta przelecz miala 1017 m. n.p.m.
- predkosc maksymalna: 64 km/h
- procent wykorzystania 15-kilogramowego limitu bagazu w drodze powrotnej wyniosl w moim przypadku 99,3, natomiast w przypadku Jakuba osiagnal wartosc 100
- liczba zauwazonych samochodow Suzuki Baleno wyniosla 1

sobota, 2 kwietnia 2011

Panta rei. Costa rei. Dura lex sed lex.

Jako, ze nie musimy nikomu udowadniac, ze jestesmy w stanie dwa dni pod rzad pokonac rowerami z 16-calowymi kolkami ponad 130 km i wjechac na przelecz ponad 1000 m n.p.m., to tym razem nie zrobilismy tego.
Dzisiaj przemieszczalismy sie leniwie poludniowo-wschodnim wybrzezem Sardynii.

Odwiedzilismy dwie wieksze miejscowosci wypoczynkowe: Costa Rei i Villasimius. Sezon turystyczny jeszcze sie nie rozpoczal, a zatem niewiele sie w nich dzieje. Najwieksza atrakcja w pierwszej z nich byla pani opalajaca sie topless.

A teraz spimy pod miejscowoscia Solanas na zboczu gory ze znakomitym widokiem na Cagliari pod wielkim, oswietlonym, widocznym z kilku kilometrow krzyzem.

Wasal mojego wasala nie jest moim wasalem.

Villaputzu

Przejechalismy dzis 131 km, wjechalismy z poziomu morza na przelecz 1017 m n.p.m., a teraz udajemy sie na zasluzony wypoczynek w chinskim namiocie, chinskich spiworach i na chinskich karimatach. Nasze koczowisko znajduje sie jakies 10 kilometrow przed miasteczkiem Villaputzu, w ktorym raczej nic nie ma.