niedziela, 4 grudnia 2011

No, siema Heniu!

Tymi słowami Robert witał sie w Maroko ze sklepikarzami, sprzedawcami
na bazarach i innymi postronnie spotykanymi osobami. W podobny sposob
przywital stewardesse w samolocie na lotnisku w Fezie, ktora
szczęśliwie okazała sie byc Polka.
Miasto Fez, w ktorym spędziliśmy ostatnie dwa dni w Maroku,
szczególnie przypadło nam do gustu m. in. ze względu na niezwykle
zaangazowanych przewodników. Niektorzy z nich, pomimo naszego
wyraznego sprzeciwu, potrafili kroczyć za nami dobre dwa kilometry nim
zrozumieli, że nie jesteśmy zainteresowani proponowanymi przez nich
hotelami czy restauracjami.
Ostatnie dwa dni podróży spędziliśmy w Londynie, z czego połowę zajęło
nam zwiedzanie Science Museum, którego i tak nie obejrzeliśmy do
konca.
Na koniec chcieliśmy serdecznie podziękować kapitalistom z wielkich
złych korporacji, którzy umożliwili lub uprzyjemnili tę podróż.
Podziekowania należą sie w szczególności:
- liniom Ryanair za to, że za cene kilkunastu piw w brytyjskim barze
zapewnily nam wszystkie przeloty,
- Coca-Coli za to, że nasze żołądki bez problemow zniosly całą podróż,
- McDonald's za darmowe wifi.
Takze tego!