niedziela, 4 lipca 2010

Pierwszy dzien w Japonii

I dotarlem. Najpierw na lotnisko w Naricie, a potem do samego Tokio juz rowerem. Sam lot byl o tyle ciekawy, ze mimo, iz lecialem w nocy, to ze wzgledu na lot blisko kola podbiegunowego i w terminie bliskim przesilenia letniego caly czas bylo jasno, zachod Slonca od razu przeistoczyl sie we wschod Slonca.

Wydostanie sie z lotniska na rowerze jak zwykle nie jest latwe, jako ze glowny wyjazd prowadzil na autostrade. Sama jazda rowerem po Japonii to przyjemnosc pomimo ruchu lewostronnego. Sciezek rowerowych z prawdziwego zdazenia raczej nie ma, ale wyznaczone sa szlaki rowerowe chodnikami i poboczami. Oznaczenia te sa jednak tylko w japonskich krzakach, przez co nawigacja nie jest zbyt latwa.
Sam dojazd do Tokio odbywal sie przez caly czas mocno zagospodarowanymi okolicami, wszystko zabudowane i wybetonowane, a jedyna zielen to pola uprawne, pola golfowe lub niewielkie wydzielone kawalki lasu. Nie widzialem zwyklej laki albo krzakow, ktore po prostu sobie rosna w niezaplanowany przez nikogo sposob.

Duzym problemem poza Tokio bylo znalezienie wiekszego sklepu spozywczego, pierwszy wiekszy sklep jaki zobaczylem w oddali byl wielkosci czterech przecietnych Lidli, co bardzo mnie ucieszylo. Niestety w srodku nie bylo zadnego jedzenia a tylko gry na konsole i pokrewne produkty.

A sami Japonczycy sa bardzo usmiechnieci, duzo kiwaja glowami, klaniaja sie przy kazdej okazji i nawet z prostych czynnosci jak wydawanie reszty w sklepie robia niemal rytual.

3 komentarze:

  1. "Niestety w srodku nie bylo zadnego jedzenia a tylko gry na konsole i pokrewne produkty." Hahaha ah ta Japonia :) Ale jaka fryzura! Prawie nie do poznania! ;) No i fajowy ten nowy rowerek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń