Najwiekszym chyba problemem, z jakim musze sie tu codziennie mierzyc, jest znajdowanie drog, budynkow, zabytkow, hosteli czy ulic. Na mapach sa tylko krzaki, jedynie wieksze miasta bywaja podpisane alfabetem lacinskim. Pozostaje wiec nawigacja na podstawie numerow drog (na szczescie oznaczonych cyframi arabskimi), a takze roznych obiektow w terenie jak linie kolejowe czy mosty. Sporym problemem bywaja wielkie slimakowe rozjazdy, szlaki rowerowe podpisane sa tylko po japonsku i nie biegna rownolegle z pasami dla samochodow, wiec latwo wyjechac zlym zjazdem ze skrzyzowania.
Natomiast adresy w miastach nie zawsze maja postac taka jak u nas, czyli ulica i numerowane rosnaco budynki, podana jest natomiast nazwa obszaru (zazwyczaj wielkosci niewielkiej dzielnicy), a nastepnie podane sa numery np. 2-10-33. 2 oznacza podobszar, 10 pod- podobszar, 33 to numer budynku. Na znakach oznaczony bywa tylko numer podobszaru, reszty trzeba jezdzic i szukac, a sprawe utrudnia fakt, ze niezwykle rzadko udaje sie znalezc jakikolwiek budynek podpisany cyframi arabskimi, aby zgrubnie oszacowac swoja pozycje. Sporo latwiej rowniez sie pogubic - bedac w miastach trudniej zapamietac charakterystyczne punkty, wiekszosc witryn sklepowych dla przecietnego Europejczyka wyglada podobnie: napisy w krzakach + wszystkie kolory teczy.
A w Tokio znowu spie w kapsule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz