sobota, 24 lipca 2010

Tokio

Moja wycieczka powoli dobiega konca, z Osaki wrocilem autobusem do Tokio, gdzie spedze jedna noc, a kolejnej nocy zamierzam dojechac na lotnisko (wylatuje w poniedzialek o 12:00 z Narity, jakies 70-80 km od Tokio). Zaladowanie sie do japonskiego autobusu z plecakiem i rowerem nie bylo najlatwiejsze i na poczatku uslyszalem 'bicycle no gud' wraz z gestem skrzyzowanych rak, ktory zawsze oznaczal, ze gdzies nie moglem wejsc, wjechac lub czegos zrobic. Ostatecznie rower w pokrowcu powedrowal do srodka obok innej walizki jakiejs turystki, ktora nie zmiescila sie do luku bagazowego wielkoscia porownywalnego do bagaznika w samochodzie kombi. Plecak natomiast musialem trzymac miedzy nogami, jako ze miejsca na bagaz podreczny jest tyle, ze zmiesci sie co najwyzej wieksza damska torebka.

Najwiekszym chyba problemem, z jakim musze sie tu codziennie mierzyc, jest znajdowanie drog, budynkow, zabytkow, hosteli czy ulic. Na mapach sa tylko krzaki, jedynie wieksze miasta bywaja podpisane alfabetem lacinskim. Pozostaje wiec nawigacja na podstawie numerow drog (na szczescie oznaczonych cyframi arabskimi), a takze roznych obiektow w terenie jak linie kolejowe czy mosty. Sporym problemem bywaja wielkie slimakowe rozjazdy, szlaki rowerowe podpisane sa tylko po japonsku i nie biegna rownolegle z pasami dla samochodow, wiec latwo wyjechac zlym zjazdem ze skrzyzowania.

Natomiast adresy w miastach nie zawsze maja postac taka jak u nas, czyli ulica i numerowane rosnaco budynki, podana jest natomiast nazwa obszaru (zazwyczaj wielkosci niewielkiej dzielnicy), a nastepnie podane sa numery np. 2-10-33. 2 oznacza podobszar, 10 pod- podobszar, 33 to numer budynku. Na znakach oznaczony bywa tylko numer podobszaru, reszty trzeba jezdzic i szukac, a sprawe utrudnia fakt, ze niezwykle rzadko udaje sie znalezc jakikolwiek budynek podpisany cyframi arabskimi, aby zgrubnie oszacowac swoja pozycje. Sporo latwiej rowniez sie pogubic - bedac w miastach trudniej zapamietac charakterystyczne punkty, wiekszosc witryn sklepowych dla przecietnego Europejczyka wyglada podobnie: napisy w krzakach + wszystkie kolory teczy.

A w Tokio znowu spie w kapsule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz