wtorek, 13 lipca 2010

Fuji-Nara

Po zejsciu z Fuji z godzine jechalem caly czas z solidnej gorki ze srednia predkoscia prawie 40 km/h i dotarlem do miasta Fuji. Stamtad przejechalem pociagiem do Nagoi.

Japonska szybka kolej jest szybka. Czekajac na peronie chcialem zrobic zdjecie przejezdzajacemu pociagowi - udalo mi sie zdazyc wyciagnac aparat dopiero przy czwartym pociagu. Gdy pociag ruszyl i jechalismy z rozsadna predkoscia, pomyslalem ze pewnie jedziemy ze 150 km/h, wiec w zasadzie niewiele szybciej niz PKP, ktore na trasie do Warszawy osiagaja 120 km/h. Jedyna roznica, to ze jest duzo ciszej. Gps pokazal jednak 245 km/h. Maksymalna predkosc jaka osiagnelismy to 264 km/h. Pociag w zasadzie wiekszosc czasu jechal powyzej 250 km/h, mimo ze po drodze caly czas byly mosty i tunele.

Z Nagoi, gdzie bylem tylko przez chwile, pojechalem juz rowerem do Suzuki, aby na torze Suzuka obejrzec zawody w driftingu. Niestety chyba cos zle sprawdzilem na japonskiej stronie korzystajac z Tlumacza Google, bo trafilem na jakis wyscig malych samochodow 1600 ccm. Udalem sie zatem w kierunku miasta Nara.

Dotychczas poruszalem sie praktycznie caly czas przez tereny mocno zurbanizowane, wszystko wybetonowane a zielen stanowily glownie pola ryzowe, ktorymi wypelniaja tu kazdy wolny kawalek gruntu. Jednak jadac do Nary trafilem na naprawde ladne okolice: gory, rzeki, lasy, japonskie wioski. Fragment trasy przejechalem juz po zmroku i zatrzymalem sie przy jednym z najwiekszych slupow energetycznych, jakie w zyciu widzialem, aby zrobic mu zdjecie. Mimo, ze bylo zupelnie pusto i jeden samochod przejezdzal co kilka minut akurat nadjechal radiowoz, ktorych jest bardzo malo w Japonii. Policjanci zapytali gdzie jade, popytali o moja podroz, nawet pogratulowali i poszli do radiowozu. Po chwili jednak wrocili, i aby tradycji stalo sie zadosc dokonali aktu spisania mnie odwzorowujac moje dane osobowe w swoim notatniku sluzbowym.

2 komentarze:

  1. Meheheh, to jednak prawda, że sciągasz na siebie policję. Nawet w Japonii cię spisali hihihihi. :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne widoczki, niczym z jakiegoś filmu o samurajach. Szkoda że nie wrzuciłeś zdjęcia tego słupa energetycznego bo zdawał się najciekawszą rzeczą z dotychczasowej podróży ;) A pociąg jak pociąg, trasę Kraków Lublin pokonałby w godzinę, ale co to za frajda, lepiej potłuc się przez 4 i pół godziny w PKP :)

    OdpowiedzUsuń