poniedziałek, 26 lipca 2010

Koniec wycieczki

Dojazd na lotnisko przebiegl bez zadnych problemow, jednak przy bramie wjazdowej zostalem wylegitymowany. Pan policjant wytlumaczyl jak dojechac na moj terminal i dal mi mape lotniska. O ile Japonia jest krajem przyjaznym rowerzyscie, o tyle japonskie lotniska juz nie. W koncu udalo mi sie dojechac do mojego terminalu, juz witalem sie z gaska, gdy ponownie zostalem zatrzymany przez policje. Tym razem nie obylo sie bez dokladnego spisania mnie wlacznie z numerem i seria paszportu i kilkukrotnego dzwonienia gdzies przez radiotelefon. Ostatecznie po zabawie w kalambury z policjantem i pokazaniu, ze rower zloze i wsadze do pokrowca, zostalem puszczony dalej.

Z Tokio do Moskwy leci sie prawie 10 godzin, o jakies pol godziny dluzej niz w przeciwnym kierunku, w ktorym leci sie 'z wiatrem'. Rosja zapewnila natomiast znakomite twarde ladowanie przy burzowej pogodzie z dosc mocnym bocznym wiatrem. Ladowanie w Polsce, mimo, ze w deszczu, przebieglo juz normalnie. Brawa byly. Teraz pozostaje dojechac na dworzec PKS.

Kilka statystyk z wyprawy: po Japonii przejechalem lacznie okolo 2200 km, z czego rowerem 1300, pociagami 400 i autobusem 500. Przeloty to dodatkowe ok. 20000 km. Rower spisal sie dobrze jak na chinski sprzet przystalo. Jedyna awaria to kapec zaraz po przyjezdzie. Z wlasnej winy polamalem tez manetke przerzutki, co w zaden sposob nie wplynelo na jej i tak juz wczesniej nieprecyzyjne dzialanie.

Dzieki wszystkim za odwiedzanie tego bloga, za komentarze i wpisy w ksiedze gosci.

Koniec wycieczki. Dziekuje, dobranoc.

1 komentarz: