środa, 30 października 2013

Hotel mesje? Taxi?

Jestem juz w Maroku. Nie znamy drugiego mejsca, do którego można dotrzeć tak łatwo, szybko i względnie tanio, a które tak bardzo różniloby się od Polski. Dziś jestem w Fezie, dawnej stolicy Maroka - miejscowa medyna (coś jak stare miasto) jest ponoć jest ponoć miejscem o największej gęstości zabudowy na calym świecie i największym obszarem miejskim bez możliwości dojazdu samochodem.

Europejczyk przyjezdzajacy do Maroka bardzo szybko zorientuje się, że miejscowi sprzedawcy na nowo definiują słowa "marketing" i "sprzedaż". Na szczęście rower dzięki kilkukrotnie przewadze prędkości nad piechotę niemal rozwiązuje problem natretnych przewodnikow, pomocników  i doradzaczy.

Generalnie znaczna część kobiet w Maroku zakrywa chustami włosy, a niewielka część także twarze (odsetek kobiet stosujący jakie okrycie jest dodatnio skorelowany z wiekiem), ale jednocześnie przez trzy dekady w Polsce nie zagadało do mnie łącznie tyle dziewczyn co choćby dzisiaj w Fezie (co jak łatwo się domyślić wciaż nie oznacza jakiejś szczególnie wielkiej liczby).

Teraz będę kierował się w stronę Meknes.

PS. Jestem juz w Tangerze i dopiero tutaj znalazłem działające wifi, jutro postaram się dopisać coś więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz