niedziela, 23 listopada 2014

Tajlandia

Mam na imię Przemek i jestem uzależniony od trasek. Wczoraj wybraliśmy się z Bartkiem do Tajlandii pojeździć tu trochę na składakach. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne,  czy można bowiem wyobrazić sobie lepsze powitanie w nowym kraju niż wręczenie bezpośrednio po wyjściu z samolotu darmowej karty SIM z nieograniczonym dostępem do Facebooka? Podpowiadam: nie.

Od samego początku zapoznajemy się z lokalną kuchnią serwowaną na ulicy w dość umiarkowanych warunkach sanitarnych. W najbliższych dniach okaże się, czy był to dobry pomysł. Zazwyczaj nie do końca mamy pewność co aktualnie jemy, chyba że akurat pokarm podpisany jest po angielsku - wówczas okazuje się, że jest to na przykład chrupiąca ryba na słodko. Jedliśmy też znakomitą ośmiornicę obtoczoną w czymś białym i miękkim, posypaną czymś szarym i polaną czymś brązowym. Ponadto do dzisiaj wydawało mi się, że nie mam nic przeciwko pikantnym potrawom. Zmieniłem zdanie po zjedzeniu jakiegoś lokalnego rosołku, którego każdą łyżkę popijałem kilkoma łykami pepsi i ocierając pot z czoła. W sumie to ledwie dałem tylko radę wyjeść kluski i mięso. Bartek wspominał, że nie lubi zbyt ostrych potraw, ale zjadł wszystko nim ja wyjadłem ledwie połowę makaronu.

Informacja dla wszystkich fanek i fanów szycia na miarę - zakłady krawieckie są tu na każdym kroku, a do skorzystania z ich usług przekonują liczni uliczni namawiacze. Być może czynią to widząc naszą lichą garderobę z elementami z poliestru.

Dziś zakupiliśmy bilet na wszystkie pociągi bez ograniczeń do końca wyjazdu, więc od jutra musimy dużo nimi jeździć, żeby na koniec wyjazdu nie okazało się, że jednak taniej byłoby kupować zwykłe bilety na każdy z przejazdów. Pan Generał życzy nam udanej podróży.

Bartek również relacjonuje traskę. blowczaklive.wordpress.com Mam nadzieję, że czytelnik porównując obie relacje nie odniesie wrażenia, że byliśmy w dwóch zupełnie różnych miejscach.

3 komentarze:

  1. Czyli wpisy będą codziennie jak jesteś online;) Czekam na dalsze wieści z zakładów krawieckich!!! Brzmi zachęcająco...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie wygladalo to zachecajaco do momentu, dopoki nie zaczelismy zastanawiac sie nad tym na powaznie. Ponoc jednak ciezko znalezc tu dobrego krawca i pewnie szukanie go zajeloby spora czesc pobytu w Bangkoku. Z drugiej strony na pewno jest tanio, widzielismy oferte ponizej $100 za garnitur, dwie koszule i krawat.

      Usuń
  2. "Mam nadzieję, że czytelnik porównując obie relacje nie odniesie wrażenia, że byliśmy w dwóch zupełnie różnych miejscach."

    A ja mam nadzieję, że odniesie. Po kiego grzmota mam czytać dwie takie same relacje?

    OdpowiedzUsuń