sobota, 29 listopada 2014

Safety first

Powyzszy napis zobaczylismy przy wejsciu na poklad promu w Bangkoku. Byla to prawdopodobnie sugestia dla podroznych, aby uwazali na swoje dolne konczyny wchodzac na jego poklad. Prom przybijajac do portu nie jest w zaden sposob cumowany, a unoszony na falach co chwile uderza o brzeg wyscielany starymi oponami. W zupelnosci jednak wystarczy zachowac podstawowa ostroznosc, aby przypadkowo nie amputowac sobie nogi. Prom kosztowal w przeliczeniu 10 bahtow, czyli 1 zl. W Tajlandii wszystko kosztuje 10, 20 albo 30 bahtow. Za 30 bahtow mozna bez problemu najesc sie do syta, za 50-60 bahtow mozemy juz wybrzydzac, a majac na posilek 100 lub wiecej bahtow jestesmy krolami zycia.

Wszyscy tu traktuja bezpieczenstwo moze troche po macoszemu, a wedlug europejskich standardow wykazuja sie skrajna ignorancja i caly czas igraja z zyciem, ale dotychczas nie widzielismy tu jakichs powazniejszych wydarzen drogowych. Raz widzielismy dziadzia, ktoremu przewrocil sie skuter, a innym razem starsza pania, ktora zachwiala sie na skuterze holujac pod solidne wzniesienie dwustukilogramowa przyczepke podczepiona kawalkiem szmaty. Pomoglismy podniesc skuter, wepchac przyczepke na bardziej plaski odcinek i pani pojechala dalej. Przez tydzien nie widzielismy zadnych trupow, zderzen czolowych, stluczek na skrzyzowaniach, scietych latarni, samochodow skasowanych na drzewach, ani zadnych sytuacji, ktore co najmniej raz na kilka dni widujemy w Polsce. Po raz kolejny potwierdza sie, ze jezeli w przewodniku pisza, ze ruch uliczny jest skrajnie niebezpieczny i chaotyczny, to oznacza to, ze jest to idealne miejsce na jazde rowerem. Ruch w rzeczywistosci odbywa sie bardzo sprawnie i wzglednie bezpiecznie dzieki temu, ze nikt tu nie jezdzi zbyt szybko. Jednoczesnie jednak absorbuje duzo wiecej uwagi niz w naszej czesci swiata.

Obecnie trwaja w Bangkoku przygotowania do urodzin Krola Tajlandii, ktore przypadaja na 5 grudnia. Na te okazje miasto jest ozdabiane swiatelkami oraz Jego zloconymi wizerunkami z roznymi przedmiotami, takimi jak aparat fotograficzny, krotkofalowka, owoc podobny do figi czy mapa. To jedna z licznych rzeczy, ktorych tu nie rozumiem, ale jednoczesnie nie bawi mnie to ani troche, bo za obraze krola idzie sie tu do wiezienia.

A teraz zaladowalismy sie do pociagu i jedziemy na poludnie kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz