sobota, 2 kwietnia 2011

Panta rei. Costa rei. Dura lex sed lex.

Jako, ze nie musimy nikomu udowadniac, ze jestesmy w stanie dwa dni pod rzad pokonac rowerami z 16-calowymi kolkami ponad 130 km i wjechac na przelecz ponad 1000 m n.p.m., to tym razem nie zrobilismy tego.
Dzisiaj przemieszczalismy sie leniwie poludniowo-wschodnim wybrzezem Sardynii.

Odwiedzilismy dwie wieksze miejscowosci wypoczynkowe: Costa Rei i Villasimius. Sezon turystyczny jeszcze sie nie rozpoczal, a zatem niewiele sie w nich dzieje. Najwieksza atrakcja w pierwszej z nich byla pani opalajaca sie topless.

A teraz spimy pod miejscowoscia Solanas na zboczu gory ze znakomitym widokiem na Cagliari pod wielkim, oswietlonym, widocznym z kilku kilometrow krzyzem.

Wasal mojego wasala nie jest moim wasalem.

2 komentarze:

  1. śledze chłopcy bloga na bieżąco. Mam jednak jedno pytanie. Czy to ten sam krzyż o ktorym myśle?

    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  2. "Najwieksza atrakcja w pierwszej z nich byla pani opalajaca sie topless."
    Pics or didn't happen.

    OdpowiedzUsuń