piątek, 25 kwietnia 2014

Mniej znaczy więcej



Jedziemy z Pawłem w szybką traskę na Bałkany. Wracamy w kilka miejsc, które odwiedziliśmy podczas naszej wyprawy z 2008 roku. Była to dla każdego z nas pierwsza prawdziwa rowerowa wyprawa, na którą pojechaliśmy nie mając większego pojęcia o podróżowaniu, co skutkowało targaniem ze sobą po 30 kg niezbyt potrzebnych rzeczy. Ja na przykład wiozłem całą drogę zwykły ciężki talerz na zupę oraz plastikową miskę, która na szczęście szybko się połamała, prawdopodobnie  jeszcze przed pierwszym użyciem. Do dziś zastanawiam się co mną powodowało gdy pakowałem ją na tamtą wyprawę. Przez ostatnie kilka lat nabraliśmy trochę ogłady w podróżowaniu (to bardziej) oraz dorośliśmy (to mniej) i tym razem nasz bagaż będzie ze 3 razy lżejszy niż w 2008 roku, wciąż mając ze sobą wszystko co niezbędne. Rowery też bierzemy mniejsze, jedziemy bowiem ze składakami.

Plan zakłada dojazd samochodem pod serbską granicę, potem przejazd na rowerze do Suboticy i stamtąd autobusem do Belgradu i następnie do Baru w Czarnogórze jednym z najpiękniejszych na świecie szlaków kolejowych. Tam rozkładamy składaki i przez kilka dni jeździmy po Czarnogórze i po Albanii, choć równie dobrze możemy kompletnie zmienić nasze plany i wylądować na przykład gdzieś w Grecji, bo przygotowania trasy ograniczyły się w zasadzie do wgrania na telefon mapek całej okolicy.

Jeśli znajdziemy gdzieś działające wifi (ceny transmisji danych poza UE zabijają) aktualizować będziemy mapkę z naszą pozycją i postaramy się napisać ze dwa posty na blogu. W podróży bowiem zmęczenie, deszcz, głód, pragnienie czy niska temperatura to nie są zbyt wielkie uciążliwości, a każdą z nich można łatwo przezwyciężyć, jedynym prawdziwym problemem jest brak Internetu. Co zrobisz? Nic nie zrobisz. Wierzę jednak głęboko, że damy sobie radę!