sobota, 2 listopada 2013

Maroko - kraj trzydziestocentymetrowych krawężników

Poprzednio w Maroku byłem z plecakiem i nie zwróciłem uwagi na to, jak wysokie są tam krawężniki. Standardem jest 20-30 centymetrów, ale zdarzają się i polmetrowe uskoki.
Z Meknes pociagiem pojechalem do Tangeru skąd promem przedostalem się do miasteczka Tarifa w Hiszpanii, a stamtąd juz rowerem do Algaciras - niewiele widziałem miast tej wielkości , w których by aż tak bardzo nic nie było. Następnie dotarłem na Gibraltar próbując po drodze omijać autostradę i jakieś wielkie tereny przemysłowe.
I ciekawostka, na Gibraltar prowadzi tylko jedna droga, która przecina pas startowy lotniska Gibraltaru. W czasie startu lub lądowania samolotu droga ta jest zamykana na kilka minut, w czasie których nie ma możliwości dostać się na teren lub opuścić Giblartaru.
W drodze do Malagi zobaczyłem kilka miast nad wybrzeżem Costa del Sol, w tym znakomicie oświetloną nocą Marbellę.
Teraz jestem juz w Barcelonie, dotarłem tu pociagiem z przesiadka w Madrycie. Pociąg był z tych szybszych, kilka razy przekroczył nawet 300 km/h, choć miałem wrażenie jak bym jechał z co najwyżej połowa tej prędkości. Teraz pojeżdżę sobie trochę po Barcelonie i wieczorem zacznę kierować się w stronę Girony, skąd jutro wylatuje do Polski.