wtorek, 4 września 2012

Koniec wycieczki. Dziekuje, dobranoc!

No i juz koniec! Trase Polska-Belgrad juz raz kilka lat temu pokonywalem na rowerze, wiec tym razem z Belgradu pojechalem autokarem do Wiednia, gdzie spedzilem pol dnia (choc niewiele zabrakło bym został dłużej, bo poczatkowo pojechalem na zly dworzec), a teraz <3 Polskim Busem <3 wracam juz do domu. Cala wyprawa zajęła mi 40 dni, przejechalem w tym czasie 3940 km rowerem, 800 pociagami, 1700 autokarami i 400 samochodem - razem 6840 km. Jazda na rowerze (w co wliczone jest tez spacerowanie po miescie z rowerem) zajela mi okolo 285 godzin, co daje srednia predkosc niecale 14 km/h. Po drodze wypilem ok. 100 litrow napojow gazowanych (glownie Fanty), 50 litrow soku pomaranczowego i 5 jablkowego, 60 litrow roznych ice tea, 10 litrow Coca-Coli i Pepsi (wiem, ze stanowczo za malo) i czasem jakies lokalne inne napoje - m.in. Cockta, serbska odpowiedz na Coca-Cole, dalem rade wypic pol butelki, smakowala jak syrop na gardlo, ktory pamietam z dziecinstwa. Nie wiem ile dokladnie zjadlem w podrozy, ale duzo. Jesli chodzi o Suzuki Baleno, to widzialem ich zbyt wiele, by wszystkie policzyc. Rower spisal sie dobrze i nie mialem z nim zadnych problemow poza tylna oponą, ktora musialem wymienic juz na poczatku. Po drodze dwa razy zlapalem kapcia - w obu przypadkach byly to kolce roslin. Na ulicach widzialem niewiele rozbitego szkla - wyglada na to, ze reszta Europy nie kultywuje naszego rodzimego zwyczaju rozbijania o ziemie szklanych butelek fetujac w ten sposob zwyciestwo, wyrazajac zlosc i niezadowolenie lub po prostu po zakonczeniu spozywania zawartosci butelki napoju alkoholowego. Na jednym ze zdjec jest torpeda, na ktorej robilismy sobie z chlopakami zdjecie w 2008 roku.

To chyba tyle, bylo fajnie! Dzieki wszystkim za odwiedzanie bloga!

poniedziałek, 3 września 2012

Belgrad

W Serbii jest fajnie. W Belgradzie nie ma moze zbyt wiele pieknej
architektury, nie mozna tez raczej powiedziec, ze miasto jest jakies
szczegolnie urocze, jest za to znakomicie polozone na wzgorzach nad
Dunajem. Wieczorami naprawde spora czesc miasta tetni zyciem. W Serbii
jest raczej niedrogo i wycieczka tutaj nie powinna zrujnowac budzetu.
Do Belgradu dojechac mozna autokarem z Wiednia za ok. 100 zl (a do
Wiednia mozna tanio dostac sie Polskim Busem), z Bratyslawy lub
Budapesztu. A bedac juz w Belgradzie warto wybrac sie do Skopje
(codziennie jezdzi sporo autokarow) - tam to juz egzotyka pełną gębą.
I jeszcze taka konstatacja po wieczornych przejazdzkach po miescie:
stanik wydaje sie byc tutaj fakultatywnym elementem ubioru. Jest to
dobre w Serbii.

Pokazy lotnicze byly udane, juz sam poczatek robil wrazenie, gdy w
powietrze wzbilo sie niemal jednoczesnie kilkanascie samolotow
odrzutowych, a w powietrzu czekalo juz kolejne okolo 20 samolotow i
helikopterow. Z pokazow podobal mi sie wystep Eurofightera solo i
walka powietrzna dwoch MiG-ow 29 z MiG-iem 21, ale najwieksze wrazenie
zrobil akrobacyjny wystep Włochów, (szczegolnie wielkie brawa dostali
za karkolomne ladowanie), przysłali oni bowiem do Serbii dosc
pokaźnych rozmiarów samolot transportowy.

sobota, 1 września 2012

Srbja

Na Balkany nie planowalem jechac i z Wenecji zamierzalem udac sie juz na polnoc, ale po popatrzeniu na mape i stwierdzeniu, ze to tak blisko zmienilem zdanie.

Z Zagrzebia jechalem przez Chorwacje jakies 3 dni przez niewielkie wioski i miasteczka. I chyba jeszcze nigdzie żaden kraj tak bardzo nie przypominał mi Polski. Takie same pagórki i krajobrazy, taka sama zabudowa, ludzie o podobnych rysach twarzy. Jedynie zamiast żyta i pszenicy rośnie tu kukurydza i słonecznik. Przejeżdżałem też zaraz obok Bosni i Hercegowiny, ale nie przejeżdżałem przez granicę, bo po drugiej stronie nic ciekawego raczej nie bylo.

Czasami zauważyć można było pozostałości potyczek z Serbia. Jedno z miasteczek bylo w polowie opuszczone, a na elewacjach domow bylo pelno śladów po pociskach.

Wjezdzajac do Serbii poczulem sie natomiast jak na Ukrainie i znowu musialem przypomniec sobie cyrylice.

A teraz kącik lotniczy. Zbliżając sie do Belgradu zauwazylem podchodzącego do ladowania Gripena (szwedzki myśliwiec o charakterystycznej sylwetce), co wydalo mi sie raczej nietypowym widokiem. Chwile pozniej przejezdzalem obok wojskowego lotniska i okazalo sie, ze w niedziele odbywaja sie tu miedzynarodowe pokazy lotnicze, wiec w Belgradzie zostaje dluzej niz planowalem. Poza Gripenem ma byc m.in. F-16, Eurofighter, a Rosja sie nie patyczkuje i przysyła pięć MiG-ow 29, wiec powinno być wyśmienite widowisko.